EnglishFrenchGermanSpainItalianDutchRussianPortugueseJapaneseKorean ArabicChinese Simplified

пятница, 4 февраля 2011 г.

Teatralia, internetowy magazyn teatralny, Polska 2010

Статья из польского интернетовского журнала "Teatralia" о нашем спектакле "Сказка о мертвой царевне и о семи богатырях" с фестиваля "ANIMO", Квидзин 2010 в выборочном переводе на русский язык.


Kwidzyńskie opowieści, lalkowe opowieści, part 3
Podróż do krainy baśni i wycieczkę po nader nietypowym muzeum odbyli ci, którzy zdecydowali się zawitać na ANIMO czwartego dnia festiwalu. Wieczornych gości czekały z kolei rozterki i refleksje garderobianej, jak również podglądanie procesu twórczego w najprostszej z możliwych, acz zaskakującej formie. Na pożegnanie zaś przygotowano pokaz filmowy pod hasłem "Nowe horyzonty animacji".
Disney po słowiańsku, czyli "O martwej carewnie..."




W swoim spektaklu Teatr Prowincja powraca do motywu, obecnego w kulturze wielu krajów. Można mówić o królewnie Śnieżce, o Śpiącej królewnie - słowiańska wersja stawia na carewnę, a zamiast słodkich krasnoludków pojawia się siedmiu bohaterów, chłopów na schwał. Jak łatwo zgadnąć, bardziej przekonuje bratnia produkcja, oparta na klasycznej baśni Puszkina niż kolejne disneyowskie wariacje w różowej tonacji. Teatr Prowincja potrafił sprawić, że historię znaną na wylot ogląda się z zainteresowaniem.

Na scenie wszystko odbywa się zgodnie z ustalonym porządkiem. Jest zła macocha owładnięta manią swojej osoby i swojej piękności. Jest piękna carewna, która nie zdaje sobie sprawy z grożącego niebezpieczeństwa. Macocha nakazuje ją usunąć z jej pałacu, w efekcie dziewczyna trafia do chaty siedmiu bohaterów. Sielanka nie trwa długo, bo lusterko zdradza sekret, macocha zatem podsyła trujące jabłuszko. Konfrontacja z niewinnym owocem kończy się snem, łudząco podobnym do śmierci, z którego budzi carewnę pocałunek księcia - co jak co, ale happy end jest ponadkulturowy.

Historia przetykana jest wstawkami muzycznymi wykonywanymi na oryginalnych instrumentach, nie brakuje też śpiewu. Uwagę zwracają charakterystyczne lalki - małe kukiełki o dużych oczach i bogatych strojach. Akcja wspierana jest narracją aktorów prowadzoną po rosyjsku, język jednak nie stanowi bariery - wręcz przeciwnie, nadaje wschodniego kolorytu. Spektakl zagrany jest zresztą bardzo dynamicznie.

Białoruski spektakl pokazuje, że nie trzeba wywracać świata do góry na scenie i łamać wszelkich możliwych tabu, aby zainteresować widza. Można przedstawić historię przerabianą na wszystkie możliwe strony - jeśli jednak przedstawi się ją dobrze, jest ona w stanie zauroczyć.



"Дисней" по-славянски или "О мертвой царевне"

В своем спектакле Театр "Провинция" возвращается к теме, присутствующей в культуре многих стран. Можно говорить о Белоснежке, о Спящей красавице - славянская же версия именно о царевне, а вместо семи гномов появляются семь богатырей. Как вы уже догадались, более убедительными звучат строки из классической сказки Пушкина чем последующие вариации Диснея в розовых тонах. Театр "Провинция" рассказал историю, которую знают все, но смотрят с интересом.



На сцене все происходит в соответствии с установленным порядком. Все та же злая мачеха, одержимая красотой к своей особе. Добрая Царевна, которая не догадывается о поджидающих ее опасностях. Мачеха приказывает прогнать ее из дворца, после чего девушка попадает в дом семи богатырей. Идиллия длится не долго, так как волшебное зеркало открывает мачехе этот секрет, и та подбрасывает царевне ядовитое яблочко.  Игра с безобидным фруктом кончается сном похожим на смерть, и пробудить девушку ото сна может только поцелуй принца - так или нет, но счастливый конец является общекультурным.

В спектакле используются музыкальные вставки, исполненные на оригинальных инструментах, а так же песни. Привлекают внимание характерные куклы - маленькие куколки с большими глазами в богатых костюмчиках. Действие повествуют актеры-скоморохи на русском языке, однако язык не препятствует восприятию, напротив, придает некий восточный колорит. Спектакль играется довольно легко и динамично.

Белорусы показывают, что для привлечения зрителя вовсе не нужно выкручивать мир на сцене и ломать всевозможные табу. Можно просто рассказать историю, понятную любому зрителю как угодно, - но если если история настоящая, она способна очаровать!



W Paskudarium, czyli Divadlo Piki

Słowacki Divadlo Piki na ANIMO przywiózł coś dla wszystkich łobuzów i niegrzecznych dzieci - muzeum doktora Samojada otworzyło swoje podwoje, w nim zaś postrach zasiał mlaskometr, łepetynowizor, ucho-kuku i historie tych, którym się wydawało, że są mądrzejsi. Otóż, nie są. Niegrzeczność zemści się na każdym.

Chociaż brzmi to cokolwiek niepokojąco, spektakl Słowaków uderza w zupełnie inne nuty. Na wycieczkę po muzeum o pięknej nazwie Paskudarium zabierają dzieci z uśmiechem i żywiołowością, co sprawia, że najmłodsi dają się porwać. Na początku zostają poddani pomiarom za pomocą mlaskometru czy łepetynowizora, potem zaś Katarina Aulitisová i źubomir Piktor przedstawiają historię tych, którzy znaleźli się już w muzeum z wybitnie niechwalebnych powodów. Mamy tam: brudną Anię, która wszystkich dookoła męczyła swoim zapachem, Wierkę, co dłubała w nosie, czy leniwego Antosia, wszyscy zaś umieszczeni są w sali złych nawyków.

Dużą rolę w "Paskudarium" pełni interakcja z dziecięcą publicznością, to zaś Divadlo Piki ma opanowane do perfekcji. W odpowiedzi na pytania zadawane w czasie sztuki rozlegał się jeden wielki krzyk, dzieci również rwały się na scenę, gdy zaszła taka potrzeba. Druga mocna strona to sam kształt spektaklu - scenograficznie opartego o jedną szafę, z której wyłaniają się kolejne rekwizyty. Lalki, jakie pojawiają się w "Paskudarium" pasują idealnie, są groteskowe i kolorowe, Divadlo Piki wykorzystuje je zaś w niebanalny sposób. Jako przykład wystarczy podać tylko scenę karmienia jednego z paskudnych nieszczęśników, kiedy mama pakuje jedzenie w lalkę, w jej nogi, ręce i brzuszek. Wydaje się banalnie proste, na widowni wywołuje natychmiastowy efekt. Takich momentów w "Paskudarium" jest więcej.

Katarina Aulitisová i źubomir Piktor prowadzą przez muzeum z wielkim wdziękiem i żywiołowością. Mówiąc metaforycznie, po "Paskudarium" nie chodzi się parami i bez słowa, jak to zwykle w muzeum, po "Paskudarium" biega się w szalonym pędzie za aktorami, którzy znienacka wyciągają z szafy kolejne atrakcje. Dzieci reagują na prawdziwość historii, na autentyczność, z jaką grają aktorzy i jak zwracają się oni do najmłodszych. Dorosłym natomiast spodoba się cięty humor Słowaków, co pozwala określić "Paskudarium" mianem jednego z najlepszych spektakli tegorocznej edycji ANIMO.

Teatralny Harlequin, czyli "Orlando"

O czym może myśleć garderobiana pogrążona w lekturze harlequina? Oczywiście o miłości. Do jakich natomiast wniosków może ją to doprowadzić, pokazuje Agnieszka Baranowska w swoim monodramie "Orlando".
Orlando TEATR SQUAD FORM
"Orlando"
Teatr Squad Form
Aktorka na scenie prezentuje różne typy ludzi w tej samej sytuacji. Nie brakuje wieśniaczki czy pantoflarza, kokietki czy oziębłego kochanka. Wszystkie te kreacje łączy jedna sytuacja - miłość. Na tej kanwie artystka snuje swoje rozważania, pokazuje różne zależności, różne typy relacji, śledząc to, co miłość i sfera uczuć damsko-męskich może wyczyniać w naszym życiu. Refleksja generalnie jest pełna humoru i dystansu. Agnieszka Baranowska, mimo swojego zaangażowania w grę, problem pokazuje z obiektywizmem, tworząc coś na kształt obserwacji. Pointa? Oczywiście, jak to w wypadku tematów miłosnych, ślub i piękny portret pary młodej. I jeden tylko detal powstrzymuje od okrzyknięcia zakończenia mianem happy endu - otóż, w portrecie, w roli mężczyzny z wąsikami występuje kobieta. Czyżby szło nowe?

Do wykreowania całego korowodu potrzeba aktorce niewiele. Na scenie, na podłużnym wieszaku, wisi kilka sukien - jak to w garderobie. Gdzieniegdzie leży jakaś maska, wisi jakaś torebka - jak to w garderobie. Okazuje się jednak nagle w trakcie monologu, że ta sukienka przeistacza Agnieszkę w wieśniaczkę, ten cylinderek zagra jej partnera - a animacja jest na tyle sprawna, że widzimy scenę zalotów jak żywo. Komu się wydaje, że do stworzenia pary w teatrze potrzeba dwoje aktorów - niech zobaczy "Orlando" i uwierzy, że tak nie jest!

Zabawy słowem, czyli "Poems visuals"

Na początku pojedyncze dźwięki, nieporadne litery. Potem pierwsze sylaby, równie nieporadne i rozchwiane. Potem już tylko słowa i wizualizacje słów - tak przebiega proces twórczy poety, jaki przedstawia nam teatr Companyia Jordi Bertran.

W jaki sposób na scenie można przedstawić dźwięki, słowa, litery? Hiszpański teatr używa rozwiązania tak prostego, że aż genialnego. Na czarnym stole pojawią się małe, gąbkowe... litery. Zrobione na kształt kukiełki, układają się w pierwsze, nieporadne słowa. Dialogów nie potrzeba żadnych - dźwięki istnieją na scenie w formie graficznej, a poeta na początku ogranicza się tylko do ich wypowiadania. Potem dźwięki układają się w sylaby - poeta panuje nad nimi również, wymawia je i kieruje nimi, a potem...

A potem traci kontrolę nad znakiem. Litery zaczynają układać się w dowolne słowa, potem zaś pojawiają się etiudy. Poszczególne litery odgrywają corridę, pokazują matkę z dzieckiem czy skok z trampoliny, któremu stara się przeszkodzić poeta. Każda ze scenek zadziwia mistrzostwem warsztatu - artyści animują niecodzienne lalki bezbłędnie, oddając wszelkie niuanse ruchu i nadając każdemu znanym kształtom pozór człowieka. Uciekają się do najprostszych gagów, które śmieszą w takim wykonaniu, osadzając całość w rytmie szalonej komedii slapstickowej.

Poems visuals COMPANYIA JORDI BERTRAN
"Poems visuals"
Companyia Jordi Bertran
Wizualizacja procesu twórczego? Być może. Od najprostszego stadium obserwujemy poetę, granego z dużym wdziękiem przez Oscara Munoza. Jego postać na samym początku stara się panować i ogarniać scenę, potem jednak litery zaczynają żyć swoim życiem - uwalniają się od niego, stając się tworem zupełnie indywidualnym, obdarzonym swoim temperamentem i charakterem. Co w tej sytuacji robi poeta? Siedzi, obserwuje, ogląda - proces twórczy powoli dobiega końca, a machina, jaką wprawił w ruch, doskonale radzi sobie sama.

Companyia Jordi Bertran zaprasza widzów do bardzo kameralnego świata zatopionego w kojącej czerni. Bez użycia słów opowiada o słowach, o ich mocy i życiu. Mówi również o tym, kto tworzy słowa. "Poems visuals" można zatem porównać trochę do wycieczki w głąb ludzkiej duszy, gdzie tkwią dźwięki, przeradzające się w historie, opowieści. A to, co dzieje się z nimi dalej, nie zależy już od ich twórcy.

Dzień festiwalowy zakończył pokaz filmów pod hasłem "Nowe Horyzonty Animacji". Zaprezentowano cztery produkcje: "Danny Boy", "Caracas", "Rybę" i "Zgrzyt", pochodzące z łódzkiego studia SE - MA - FOR.

Sylwia Dec
Teatralia Białystok
14 października 2010
Prywatny Teatr Prowincja
"Ballada o martwej carewnie i siedmiu bohaterach"
adaptacja, inscenizacja i reżyseria: Oleg Żiugzda

scenografia: Helena i Jewgeniusz Zhevnowy
muzyka: Witaly Leonow
obsada: Dmitry Gajdel, Natalja Doceno, Witaly Leonow


Divadlo Piki
"Paskudarium"
reżyseria: Katarina Aulitisová i Lubomir Piktor

scenografia, lalki, kostiumy: Zuzana Cigánová - Mojžišová
muzyka: Michal Ničik
obsada: Katarina Aulitisová i źubomir Piktor


Teatr Squad Form
"Orlando"
autor, inscenizacja, reżyseria, scenografia, obsada: Agnieszka Baranowska



Companyia Jordi Bertran
"Poems visuals"
koncept: Jordi Bertran

obsada: Inez Alarcón, Eduardo Telletxea, Oskar Munoz


Festiwal ANIMO Kwidzyn 2010

Комментариев нет:

Отправить комментарий